Ten wyjazd by dla mnie bardzo ważny. Był to mój drugi pobyt w Finlandii. Pierwszy był w czasie moich studiów i była to żeglarska wyprawa jachtem „Barbórka” właśnie do Helsinek.
To był jacht pechowy, co opisałam już na moim blogu we wpisie : „Barbórka”.
Kolega z klubu żeglarskiego, który był wcześniej tym jachtem w Helsinkach ostrzegał mnie: „łódka chybotliwa, morze niespokojnie, mieliśmy 4 dni sztormowe na Bałtyku, tak huśtało, że zmogło najwytrwalszych, do tego zimno…”
My przejęliśmy w Gdyni jacht po ich powrocie i niestety mieliśmy jeszcze trudnej, jeszcze więcej dni sztormowych na morzu i nasz jacht tego nie wytrzymał. Nagła awaria steru szczęśliwie już u wybrzeży Finlandii wymusiła konieczność wzywania pomocy i holowania nas do najbliższego portu fińskiego, którym było Hanko.
To na uratowało, bo nie mając żadnej zdolności manewrowej, groziło nam rozbicie „Barbórki” o przybrzeżne skały, w kierunku których dryfowaliśmy.
Zamiast wrócić za 3 tygodnie wracaliśmy po prawie 2 miesiącach czekając na naprawę jachtu.
Tym razem wybraliśmy się do Helsinek samolotem.
Wylądowaliśmy na pięknym, dużym lotnisku, skąd do centrum trzeba było dojechać pociągiem. Stacja kolejowa znajdowała się w podziemiach lotniska, gdzie dostaliśmy się długimi rzędami ruchomych, stromych schodów.
Podróż pociągiem trwała około pół godziny.
Dojechaliśmy na dworzec główny, końcową stację dla wszystkich pociągów. Budynek dworca to zabytek z charakterystycznym olbrzymimi postaciami u wejścia, trzymającymi duże lampy przed sobą. Ma to symbolizować bezpieczeństwo podroży dla pasażerów.
Dalsza podróż odbyła się tramwajem do hotelu „Raddison Blue Seaside”.
Pogoda była słoneczna, ale porywisty wiatr już dał się we znaki, był zimny, bardzo przenikliwy i chyba nie bez powodu Helsinki uznane są za najzimniejszą stolicę świata, a średnia roczna temperatura nie przekracza 0 stopni!
Ale plan wycieczki trzeba wykonać. Ubrani ciepło ruszyliśmy na pierwszy spacer.
W porze obiadowej znaleźliśmy restaurację z fińskim jedzeniem. Tego szukaliśmy. Był to lokal, w którym za 35 euro można było nakładać sobie potraw do woli. Były więc zupy, mięsa z niedźwiedzi, renifera, czerwone borówki, sałatki, owoce do wyboru do koloru.
Dobre, aczkolwiek wcale nie tanie.
Generalnie Finlandia jest droga, jak zresztą na Skandynawię przystało.
Helsinki, będące kiedyś nadmorską osadą, zamieszkuje ponad 600 tysięcy osób i są największym miastem w Finlandii.
W 1809 roku Finlandia została częścią Rosji. W 1918 roku Finlandia odzyskała niepodległość i od tego czasu Helsinki stały oficjalną stolicą (wcześniejsza stolica to Turku).
Kolejnego dnia doszliśmy do rekomendowanych w przewodnikach zabytków miasta na Plac Senacki, do Katedry Luterańskiej, z pięknymi schodami, górującej swoimi kopułami nad miastem, z pięknymi schodami prowadzącymi do niej. Na środku placu stał pomnik cara Aleksandra.
Kolejno dotarliśmy do Soboru Uspieńskiego oraz z centralnego placu i Rynku popłynęliśmy na wyspy Suomenlinna, które były twierdzą, jedną z największych na świecie.
Twierdza wybudowana w 1748 roku, wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, spełniającą funkcje obronne i miała chronić Helsinki od strony morza.
Piękny, słoneczny dzień za nami.
Język fiński jest bardzo trudny, nawet nazwy ulic trudne do przeczytania, nie mówiąc o ich zapamiętaniu (google maps przychodzą z pomocą w sprawnym przemieszczaniu się w nieznanym terenie).
Szczęśliwie język angielski jest powszechny. Nawet filmy w telewizji fińskiej są w wersji angielskiej, jedynie napisy są po fińsku. Szkoda, że w Polsce nie jest to praktykowane.
Odwiedziliśmy też cukiernię Ekberg, na ulicy Bulevardi, z tradycyjnymi wypiekami, niektóre reklamujące się recepturą z lat 1850.
Kolejnego dnia szukaliśmy w Helsinkach Muminków, znanych niektórym z dobranocek. To odpowiednik norweskich Trolli, ale nie tak powszechnie jak Trolle, które można spotkać praktycznie wszędzie.
Ale były-))
Helsinki zimą w mojej wyobraźni były białe ( mimo iż nazwa białe Helsinki powstała w związku z białymi nocami), z rzeźbami śniegowymi, lodowiskami, placami zabaw zimowych….Do takich Helsinek leciałam i chciałam takie zobaczyć.
A co zastaliśmy?
Nie było białych Helsinek. Zupełny brak śniegu, jedynie w zatokach zamarznięta woda.
Gdy szczęśliwie wylądowaliśmy w Warszawie wreszcie było biało-))