Ostatnio, pisząc o współwystępowaniu padaczki i SM, jedna z czytelniczek zapytała, czy jest jakiś marker obecny we krwi, który pozwoli rozpoznać SM. Niestety, na podstawie badania krwi, nie można SM rozpoznać. Kiedy zacząć więc o tym rozpoznaniu myśleć?
Jest to przewlekła i postępująca choroba demielinizacyjna ośrodkowego układu nerwowego, a objawy, co jest dość charakterystyczne, są rozsiane w czasie i przestrzeni. Co to znaczy?
To znaczy, że musi wystąpić uszkodzenie układu nerwowego w wielu miejscach, a objawy muszą manifestować się w różnym czasie. A w praktyce?
Jednym z pierwszych i dość częstych objawów jest nagłe zaniewidzenie, spowodowane zapaleniem pozagałkowym nerwu wzrokowego. Z tym zgłaszamy się do okulisty. Jeżeli dalej nic się nie dzieje, nie ma żadnych dolegliwości ani objawów, to nie ma powodu do niepokoju. Nie możemy rozpoznać SM, podobnie jak po pierwszym w życiu napadzie padaczki nie rozpoznajemy padaczki.
Ale mogą pojawić się w późniejszym terminie (rozsiane w czasie) przemijające osłabienie kończyn, niedowłady, zaburzenia czucia, drętwienie, zawroty głowy, które często mijają na dłuższy okres. A to może być rzut choroby, jeżeli wcześniej rozpoznane było zapalenie pozagałkowe nerwu wzrokowego. 80% przypadków zaczyna się w sposób zwalniająco – nawracający.
Takie przemijające objawy mogą utrzymywać się różnie – kilka godzin do kilku tygodni.
I ustępują, by powrócić (lub nie) po bliżej nieokreślonym czasie. Jeżeli powrócą, konieczna jest wizyta u neurologa.
Diagnostyka opiera się obecnie głównie na wykonaniu rezonansu magnetycznego, najczęściej mózgu. Dokładny wywiad i badanie neurologiczne pozwolą na określenie miejsca uszkodzenia i okolicy, która ma być zbadana. Podstawą do rozpoznania i wykonania badań diagnostycznych jest dobrze zebrany wywiad lekarski i dokładne badanie neurologiczne.
Kryteria rozpoznanie opierają się więc na:
- wyniku badania neurologicznego
- wynikach badań dodatkowych (Kryteria Mc Donalda).
Ostatnia modyfikacja kryteriów rozpoznania opracowana została w 2010 roku, oparta na badaniach grupy MAGNIMS z 2007 roku nad zastosowaniem rezonansu magnetycznego(MRI) do diagnostyki.
Obecnie możliwości diagnostyczne z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego są coraz większe i pozwalają na ustalenie, w jakim czasie powstały zmiany.
Do rozpoznania potrzebne jest stwierdzenie w rezonansie rozsianych w czasie i przestrzeni objawów uszkodzenia układu nerwowego.
Aktualne wytyczne rozpoznania to udowodnienie co najmniej dwóch rozsianych w czasie ognisk i co najmniej dwóch lokalizacji anatomicznych. To, po wykluczeniu innych przyczyn (np. guza) i infekcji, jest podstawą do rozpoznania SM.
Nie zawsze jednak badanie MRI wystarczy. Kolejne badanie to badanie płynu mózgowo-rdzeniowego. O samej punkcji lędźwiowej nie będziemy się rozpisywać, bo był poświęcony temu tematowi osobny wpis na blogu.
Punkcje wykonuje się w warunkach szpitalnych. W SM stwierdza się w płynie charakterystyczne zmiany. Są to: zwiększona liczba komórek, których jest kilka w płynie prawidłowym oraz obecność prążków oligoklonalnych, których nie ma w płynie prawidłowym.
Badanie płynu mózgowo-rdzeniowego jest bardzo ważne, gdyż prążki oligoklonalne występują u 95% chorych na SM.
I nowość. Ostatnio są prowadzone badania, pozwalające oznaczać pewne biomarkery w płynie mózgowo rdzeniowym, które mogą mieć znaczenie prognostyczne dla przebiegu choroby, jak również mogą oceniać skuteczność stosowanej terapii.
Tak więc, jak napisałam, podstawą do rozpoznania jest przebieg objawów, które pojawią się w różnym czasie, i wiele ognisk uszkodzenia- stąd nazwa rozsiane.
A przebieg?
Najczęstszy jest przebieg rzutami, czyli okresy remisji choroby i zaostrzenia. Oczywiście, im więcej rzutów wystąpi, tym gorzej, bo każdy rzut powoduje powstanie nowych ognisk demielinizacji.
Ale są też przebiegi powoli postępujące, niepowodujące narastających dysfunkcji, lub stacjonarne, czyli bez zaostrzeń. Rozpoznanie SM to nie wyrok.
Mam kilka pacjentek, które chorują na SM od bardzo dawna (30-40 lat) i funkcjonują cały czas bardzo dobrze, zarówno zawodowo jak i prywatnie – uprawiają sport, jedna chodzi cały czas na szpilkach (!) i czują się zdrowo, są uśmiechnięte i zadowolone z życia.
Więc jaki z tego wniosek?
Z SM można żyć. Bo to jest najważniejsze, aby nie poddawać się chorobie i starać się żyć tak, jakby jej nie było.