Karaiby to 700 wysp, leżących na wodach Morza Karaibskiego. Pierwszą z wysp na trasie naszej karaibskiej podroży była Jamajka.
Jamajka to trzecia co do wielkości wyspa i największa anglojęzyczna. Atrakcje wyspy to piękne plaże, wodospady, góry, kultura reggae.
Jamajka może pochwalić się największą liczbą barów rumowych i największym eksportem tego trunku (przed erą piratów) a turyści bardziej narażeni są na zatrucie rumem niż wypadek w wodzie…-))

Po śniadaniu opuściliśmy nasz piękny statek, pokazując przy wyjściu elektroniczny osobisty identyfikator, który był zarówno przepustką na ląd, kluczem do kabiny, jak i karta płatniczą.


W porcie czekały na nas 2 busy, którymi pojechaliśmy (ruch lewostronny) do „Dunns River Falls and Park” położnego nad morzem, z atrakcją (dla chętnych) w postaci kilkugodzinnej wspinaczki wodospadem do góry…
Wspinaczka wymagała odpowiednego obuwia, które można było zakupić na miejscu za 10 dolarów.


Cały park to oaza egzotycznej zieleni, z alejkami, ławeczkami, kaskadami wody i zejściem do lazurowego morza. Cudowne miejsce na wypoczynek w 30 stopniowym upale…
Po pierwszej kąpieli w lazurowym morzu i zdobyciu wodospadu czekała nas duża niespodzianka.
Dla chętnych była możliwość: ”jarania”, jak to na Jamajce..
Kto był chętny? Praktycznie wszyscy chcieli sprawdzić, jak to jest.
Ja nie podjęłam tej próby, bo zbyt dużo pacjentów „naćpanych” widywałam na szpitalnej Izbie Przyjęć i nie byłam ciekawa tych doświadczeń.
Kilka osób odczuło nieco mocniej działanie narkotyku, aczkolwiek były to małe ilości, niemniej nawet taka symboliczna ilość spowodowała, że było im słabo, zawracało im się w głowie i uginały się kolana…
Zrozumieli, dlaczego narkomani chodzą na ugiętych kolanach…..
Wysiadając z busików, w podziękowaniu za przewóz, dawaliśmy po 1 dolarze kierowcom, co jest ogólnie przejętym na Karaibach zwyczajem.
Idąc już w stronę naszego pięknego statku, wstąpiłam do sklepiku z pamiątkami i napisałam kartkę do Polski, którą sprzedawczyni obiecała wysłać. Jak dotąd (a minęły 3 miesiące), kartka nie dotarła…ale czekamy dalej.

Gdy wracaliśmy na statek przed wejściem na pokład, część załogi czekała na nas i nam, zmęczonym zwiedzaniem, serwowała zimną wodę i zwilżone szmatki do przetarcia twarzy i rąk.
Było to bardzo miłe i czuliśmy się bardzo zaopiekowani…
Przy wejściu sprawdzano nasze elektroniczne identyfikatory oraz czy nie wnosimy alkoholu, bo ten był konfiskowany na czas rejsu i oddawany przy wyokrętowaniu.
A na statku czekało na nas już jedzenie, napoje i kolejna niespodzianka.
Jaka?
O tym już w następnym wpisie.