Wszystko co piękne szybko się kończy. Tak było z naszym cudownym rejsem po Morzu Karaibskim. Ostatni port na trasie to Miami.
Wyokrętowaliśmy się rano, a wieczorem trzeba było już spakowane walizki wystawić przed drzwi kabiny i stamtąd „same” dotarły do naszych autokarów.
Mistrzostwo ligistyki!!!
Rano gdy opuszczaliśmy pokład statku pronsess cruise żegnała nas cala załoga tworząca szpaler jakież zaskoczeniem było gdy zobaczyłam również Kapitana żegnającego swoich pasażerów.
Ten dzień poświęcony był zwiedzaniu Miami. Towarzyszyła nam przewodniczka Polka, mieszkająca od 20 lat w Miami zajmująca się pomocą w aklimatyzowaniu się nowym przybyszom do miasta.
Okazało się że rdzenna ludność (87 000 mieszkańców i 6 co do ludności miasto w USA) to tylko 30% mieszkańców, reszta to napływowi Amerykanie, przeważnie emeryci a pozostałe 30 % to obcokrajowcy.
Autokarem dotarliśmy do Little Hawany, czyli małej kuby w Miami, kolejno, krążąc po mieście, poprzez historyczną dzielnice Art. Deco do znanej z filmów ulicy Ocean Drive, do plaży South Beach. Plaże szerokie, piaszczyste z turkusowa wodą i upałem mimo iż był to grudzień.
Następnie dotarliśmy do portu gdzie czekała na nas łódź motorowa z przewodnikiem który pokazał nam w czasie rejsu najbardziej luksusowe domy celebrytów świata, chcących zachować anonimowość, schować nić się prze tłumami i zachować swoją prywatność.
Po zakończonym rejsie mieliśmy czas wolny na spacer po mieście. Odwiedziliśmy HARD ROCK, pobliskie sklepili, bufety.
Co zwróciło mija uwagę to gwar, tłum ludzi, mnóstwo fast foodów i ogólna radość. Ta wszechobecność fast foodów skutkuje olbrzymią ilością ludzi otyłych albo wręcz patologicznie otyłych, na co jako lekarz zwróciłam uwagę.
Wieczorem udaliśmy się na lotnisko.
Było to pierwsze dla mnie lotnisko, na którym na terminal trzeba było podjechać pociągiem.
Gdy zajęliśmy miejsca w samolocie nagle usłyszeliśmy glos kapitana, który ogłosił, że chyba nie polecimy bo stwierdzono awarię pompy paliwowej!!!.
Wg jego wiedzy nie da tego szybko naprawić a co dalej z nami?
Trzeba poczekać na decyzje.
Trochę ogarnął nas niepokój, bo pompa paliwowa- rzecz poważna, przy nagłym braku podaży paliwa, pikujemy pionowo w dół.
Słaba perspektywa.
Po około godzinie ponownie usłyszeliśmy głos kapitana, który powiedział, że specjaliści zajmują się awaria i maja nadzieję ją usunąć.
Minęła kolejna godzina….
Po 4 godzinach oczekIwania usłyszeliśmy, że awaria został usunięta i możemy startować.
Z mieszanymi uczuciami przejęliśmy tę wiadomość….
Lot przebiegł jednak bardzo sprawnie i bez problemowo, ale ten, czyli problem, czekał na nas w Londynie, skąd mieliśmy lecieć kolejnym samolotem do Warszawy.
Niestety spóźniliśmy się…
Czekamy więc na lotnisku w Londynie na decyzje co z nami będzie i jak i kiedy polecimy do Warszawy.
Po kolejnej godzinie oczekiwania okazało się, że 20 osób może dziś polecieć późniejszym rejsem a pozostałe osoby muszą pozostać w Londynie (bez bagażu) i polecą dnia następnego.
Udało mi się dostać do grupy, wracającej późniejszym lotem tego samego dnia.
Szczęśliwie wylądowaliśmy w Warszawie i czekamy na bagaże.
Niestety naszch nie ma….
Udaliśmy się do stanowiska British Airways, wypełniliśmy stosowne druki zaginięcia bagażu. Zapewniono nas, że do 2 dni bagaż będzie dostarczony pod wskazany w zgłoszeniu adres.
Dwa dni oczekiwania na bagaż i nagle- jest!
Walizka cała, szczęśliwie dotarła do domu.
Podróż zakończona pomyślnie.
Rozpoczęliśmy jednak starania o rekompensatę za opóźniony lot, zmianę godzin powrotu i opóźnienie dostarczenia bagażu.
Kolejne druki, szczegóły, opisy i wysłane.
Jakież jest nasze zdziwienie w różnicy rozpatrywania sprawy.
Że znanych osób, z którymi był kontakt, 2 osoby trzymały odszkodowanie w ciągu kilku dni, jednej odmówiono! a moja sprawa w zawieszeniu, tzn. do dziś bez odpowiedzi…Złożyłam kolejne zgłoszenie tym razem wysłane pocztą i czekam nadal na odpowiedź…
Ta sam grupa, te same problemy, te same zgłoszenia a różne decyzje.
Jak to wytłumaczyć?
Niemniej cała wyprawa była wspaniałą przygodą a okoliczności opisane -to kolejne doświadczenia przed kolejnymi wyjazdami.