Witajcie! Dzisiaj trzecia i ostatnia część o problemach służby zdrowia, a konkretnie o pracy lekarzy w poradni.
Praca lekarzy w poradni- czemu tak bardzo się spieszą?
Często słyszę od pacjentów narzekania na lekarzy w poradni, że nie mają czasu, że się spieszą.
A wiecie, dlaczego tak się dzieje? Wiele lat pracowałam w szpitalu, gdzie równocześnie funkcjonowały poradnie neurologiczne. Lekarze na oddziale neurologii w szpitalu, w którym pracowałam, podobnie jak w większości szpitali, zatrudnieni są na etacie. Główną część etatu wypracowują na oddziale. Część z nich jednak schodzi – w ramach tego samego etatu i w tych samych godzinach pracy, do poradni, nie mając żadnej dodatkowej gratyfikacji, ale mając za to dodatkowy obowiązek. I dowiadują się po zejściu do poradni, że w czasie 2 godzin, mają przyjąć… 20 zapisanych pacjentów.
Zejście do poradni nie powoduje zmniejszenia ilości pracy na oddziale. Liczba lekarzy w szpitalach jest tak mała, że nie ma ich kto zastąpić. Każdy ma swoich pacjentów i swoje obowiązki. Po powrocie z poradni, muszą więc dokończyć swoją pracę z pacjentami oddziału lub pójść na konsultację, której nie zdążyli zrobić wcześniej, dokończyć wypis pacjenta albo opisać dokumentację pacjenta nowo przyjętego. Po zakończeniu pracy w poradni, lekarze wracają więc szybko do pracy na oddziale. A muszą ze wszystkim zdążyć do 15:00, bo mają też rodziny, dzieci w szkole, przedszkolu, umówione terminy swoich spraw. Albo mają inną pracę.
Lekarze wykonują więc tę niezapłaconą pracę w przyszpitalnej poradni, w godzinach swojej pracy na oddziale (a ilość dokumentacji do wypełnienia dla każdego pacjenta jest coraz większa i wymaga coraz więcej czasu, zarówno w poradni, jak i na oddziale). Część lekarzy zgadza się na takie warunki, a część rezygnuje z pracy w szpitalu i szuka dla siebie lepszej oferty. Skutkuje to tym, że lekarzy w szpitalu ciągle jest za mało, a ci którzy są, są przeciążeni pracą.
Inaczej wygląda zatrudnienie lekarza w poradni, na kontrakcie. Wtedy szpital zapłaci lekarzowi ustalony procent za każdego pacjenta, z kwoty otrzymanej z NFZ. Tacy lekarze mają czas dla chorego, chyba że o określonej godzinie muszą zwolnić gabinet, bo zaczyna w nim przyjmować kolejny specjalista. Gabinety wykorzystywane są przez kilku lekarzy również z powodu oszczędności. Wtedy znów musi się spieszyć, bo wnet przychodzi do tego gabinetu kolejny lekarz.
Szpitale, oszczędzając, wolą zatrudniać w swoich poradniach lekarzy z oddziału, bo to szpitala nic nie kosztuje. I tak to wygląda od strony lekarza. Nikt nie jest zadowolony, podobnie jak nie jest temu winien – ani pacjent, ani lekarz.
A leczenie prywatne?
Część pacjentów będzie mówić- płacę składki, więc mi się należy. Oczywiście. Tak też można. Zwalić wszystko na system opieki zdrowotnej i narzekać na kolejki, na lekarzy, na system, nie myśląc o swoim zdrowiu. Bo nikt nie zadba o nie lepiej, niż my sami. Żaden system tego za nas nie zrobi. Ale, per analogiam, ubezpieczamy swoje mieszkania, np. od pożaru, od zalania itp.
Płacimy coroczne składki. I z tym się godzimy. Jeżeli żaden żywioł nam mieszkania nie zniszczy – cieszymy się. Podobnie ze składką ubezpieczeniową. Ona też obejmuje wypadki, zdarzenia losowe, nagłe zachorowania, intensywne leczenie, rehabilitację. Bardzo kosztowne i długotrwałe.
Czy wystąpią, czy nie – nikt nie jest w stanie przewidzieć.
Ale te składki zapewniają nam bezpłatną pomoc i leczenie do końca życia. Często wartość takiego leczenia przekracza zgromadzone środki, ale jest nadal ono refundowane. Warto o tym pamiętać.
Złym tokiem myślenia jest mówienie, że płacę co miesiąc po 1000 złotych, a byłem tylko 2 razy u lekarza. Życzę wszystkim zdrowia, ale też długiego życia, a ono niesie ze sobą dużo niespodzianek. Czy warto zatem, w konieczności uzyskania porady specjalisty, czekać miesiącami w poradni na wizytę u lekarza, potem kolejne miesiące czekać na wykonanie badania zleconego i kolejne miesiące na ponowną wizytę z wynikiem badania? A może lepiej udać się do gabinetu specjalisty, prywatnie? Tym bardziej, że koszt wizyty jest relatywnie tani, porównując, z kosztem wizyty u kosmetyczki, fryzjerki, wykonaniem manicure czy pedicure.
W przypadku wyboru prywatnej wizyty, to my sami możemy wybrać, do którego specjalisty się udamy, często będziemy mieć już w czasie wizyty wykonane badanie dodatkowe – EKG, USG, EEG lub inne. Oszczędzamy czas, unikamy kolejek, terminów badań i szybciej rozpoczynamy właściwe leczenie. Będziemy mieć pewność, że dbamy o swoje zdrowie. Skierowanie do szpitala jest honorowane również z gabinetu prywatnego. Niezbędne badania zlecone przez specjalistę są wykonywane od ręki – oczywiście odpłatnie. Wybór pracowni zależny jest od pacjenta.
Czy warto? Leki wypisywane w gabinecie prywatnym są refundowane w taki sposób, jak refundowane są te w poradni z kontraktem NFZ. Po zdiagnozowaniu i ustaleniu leczenia nie ma przeszkód, aby leczenie kontynuować w przychodni publicznej lub u lekarza rodzinnego. Lekarz specjalista wypisze wtedy druk dla lekarza, z informacją o zaleconych lekach, wskazanych badaniach kontrolnych i ewentualnej ponownej wizycie u specjalisty, na przykład co pół roku.
Łączymy wtedy korzyści z leczenia bezpłatnego, z dbaniem o swoje zdrowie, omijając kolejki.
Ciekawa jestem, co sądzicie na ten temat, czy się ze mną zgadzacie?