Dziś opowiem Wam o dodatkowych atrakcjach dla studentek medycyny, w czasie studiów medycznych. Były to zajęcia… wojskowe. A jak to wyglądało? Zaraz Wam to opiszę, od samego początku 🙂
Mój rocznik, po zdanych egzaminach i przyjęciu na studia, rozpoczynał zajęcia już we wrześniu. Był to miesiąc zgrupowania w akademikach, w tak zwanym hufcu pracy. Codziennie dowożono nas do pobliskich terenów leśnych, gdzie sadziliśmy drzewka. Mimo że wracaliśmy wykończeni, to hufce miały wielką zaletę – mogliśmy wszyscy poznać się jeszcze przed rozpoczęciem właściwych zajęć na pierwszym roku. To był duży plus.
Ja zostałam zakwaterowana w akademiku z koleżanką Marianną, z którą mieszkałam później przez długi czas na stancji. Razem uczyłyśmy się, spędzałyśmy wakacje, żeglowałyśmy po jeziorach mazurskich, jeździłyśmy na nartach. Przyjaźń ta przetrwała przez wiele lat.
WOJSKO I MEDYCYNA
Studia medyczne to również mundurowa służba wojskowa, prowadzona w ramach studium wojskowego. Dotyczyła zarówno dziewcząt, jak i chłopców. Zaczynało się od wezwania każdej z nas na komisję wojskową, na której określano kategorie- identycznie jak w komisji poborowej.
Gdy ktoś, ze względów zdrowotnych, nie mógł uczestniczyć w ćwiczeniach, miał zajęcia tylko teoretyczne (była to żartobliwie nazywana przez nas „V kolumna”).
Przez wszystkie lata studiów jeden dzień w tygodniu przypadał na wojsko. Każda z nas otrzymała mundur wojskowy, buty, ciężki płaszcz, szalik, rękawice, czapkę, pas i torbę. Mundur wojskowy i czapkę otrzymałyśmy na własność, a resztę, po zakończeniu studium, zdawałyśmy do magazynu. Buty były bardzo porządne, skórzane, wiązane na sznurówki, z podeszwą również skórzaną, ale tak gładką i śliską, że nie sposób było w nich chodzić. Jak sobie radziłyśmy? Gwoździem rysowałyśmy bruzdy poprzeczne na podeszwie, nalepiałyśmy na nią plastry, tak aby zwiększyć przyczepność do podłoża. Dopiero w tak przygotowanych butach, mogłyśmy poruszać się bez ryzyka upadków.
W porównaniu z ilością nauki, jaka nas obowiązywała – na anatomii, biochemii, histologii, czy innych przedmiotach, zwłaszcza na pierwszych latach studiów, dzień wojska był dla nas dniem wypoczynku.
Wszystkie studentki z roku, zostały podzielone na 2 kompanie – pierwsza to studentki wydziału lekarskiego, druga- studentki stomatologii. Kompanie z kolei podzielono na plutony.
Dowódcami naszych kompanii byli major Bugaj i major Kachel.
Zajęcia były urozmaicone, teoretyczne, praktyczne i w terenie. Dużo zajęć praktycznych, które odbywały się w terenie, bardzo lubiłyśmy – były one prowadzone na świeżym powietrzu, a tego bardzo nam brakowało. Pamiętam strzelanie do celu, rozbieranie i składanie karabinu KBKS (małokalibrowa broń strzelecka, karabin przeznaczony do szkolenia żołnierzy). Przy składaniu i rozkładaniu broni był mierzony czas wykonania zadania. Ćwiczenia trwały tak długo, aż były wykonane w wymaganym czasie.
A w terenie, oprócz strzelania do celu, były elementy musztry wojskowej. Zajęcia teoretyczne to zajęcia i wykłady, które odbywały się w salach ćwiczeń. Wojsko dziewcząt, nie było za bardzo poważne. Pamiętam, że w czasie niektórych, nieciekawych wykładów czytałyśmy książki, robiłyśmy różne rzeczy na szydełku lub na drutach. Takie to były czasy, że rękodzieła były w cenie.
Sama robiłam na wykładach czapkę z pętelek, a za pomoc w robieniu pętelek służył mi pasek torby ogólnowojskowej, bo tak ją nazywałyśmy. Wykładowcy byli, na szczęście dla nas, bardzo wyrozumiali.
Najwięcej problemów z mundurem miałyśmy w czasie dojazdów na studium, kiedy miałyśmy go na sobie. Byłyśmy roześmiane, rozgadane, zapominałyśmy, że jesteśmy w wojskowym stroju, a to zobowiązywało. Nasze zachowanie było często nieregulaminowe. Na przykład, w dni upalne, podwijałyśmy rękawy munduru lub rozpinałyśmy górne guziki bluzy, a nawet zdejmowałyśmy czapkę.
Nie zawsze też pamiętałyśmy o obowiązku oddawania honorów, czyli salutowaniu żołnierzom wyższym rangą. A takich często spotykałyśmy, zwłaszcza w czasie dojazdów na zajęcia, na peronach, czekając na pociąg czy autobus. Bardzo mało osób posiadało wtedy samochody, więc podróżowałyśmy środkami komunikacji publicznej.
I co wtedy się działo? Najczęściej grzecznie i z uśmiechem zwracano nam uwagę na nieregulaminowe zachowanie. Nigdy nie wyciągnięto z tego żadnych konsekwencji.
Co innego ze studentami w mundurach. Oni nie mogli sobie pozwolić na takie zachowania.
Były to też czasy hucznie organizowanych pochodów 1-majowych. Pamiętam jeden z pochodów, kiedy nasz rocznik musiał wystąpić na nim, w mundurach wojskowych. Było sprawdzanie listy obecności, sztandary, flagi. Kto pamięta te czasy, to wie, o czym piszę.
Dziś, po latach, bardzo miło wspominam zajęcia na studium wojskowym. Wszystkie ukończyłyśmy studium uzyskując stopień podoficerski – kaprala podchorążego. Podchorąży to tytuł wojskowy kandydata na oficera rezerwy bądź zawodowego, używany również w innych służbach mundurowych.
Obecnie niektóre uczelnie kształcą lekarzy dla potrzeb wojska. I tak na przykład studenci olsztyńskiej medycyny, będą mogli odbywać praktyki w wojskowych szpitalach klinicznych i uczestniczyć w badaniach finansowanych przez wojsko. Poza Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim, jeszcze Warszawski Uniwersytet Medyczny i Poznański Uniwersytet Medyczny mają podpisaną umowę współpracy z Wojskowym Instytutem Medycznym.
Tak właśnie wyglądała „przygoda” studentek medycyny z wojskiem.