Pacjenci z zaburzeniami pamięci, orientacji, otępieniem, błądzący po oddziale i wymagający stałego nadzoru (niezależnie od przyczyny tego stanu), to dla oddziału neurologii chleb powszedni. Stany otępienia towarzyszą wielu schorzeniom neurologicznym. Najczęstszą przyczyną głębokich zaburzeń otępiennych jest choroba Alzheimera.
Są to bardzo kłopotliwi pacjenci, zwłaszcza dla pielęgniarek, które muszą ich stale pilnować, gdyż taki pacjent wielokrotnie nie wie gdzie się znajduje, gdzie mieszka czy ile ma lat. Potrafi wyjść z oddziału i zapomnieć skąd wyszedł (oddziały są otwarte, każdy w ciągu dnia może wejść i wyjść). Konsekwencją takich sytuacji jest konieczność szukania ich, czasem po innych oddziałach szpitalnych. Tacy chorzy, z racji swojego schorzenia i braku orientacji nieraz mylą łóżka, kładą się do łóżka innego pacjenta, zjadają jedzenie z szafki należącej do kogoś innego.
Dziś opiszę historię, która jakiś czas temu miała miejsce na moim oddziale neurologii.
Pewnego razu był hospitalizowany na naszym oddziale starszy pacjent z otępieniem. Pacjent chorował od wielu lat i na wszystkie pytania odpowiadał: „tak, tak”. Leżał na sali 3-osobowej, z dwoma innymi pacjentami. Zawsze staramy się takich chorych umieszczać dla bezpieczeństwa na salach kilkuosobowych, z pacjentami, którzy w razie potrzeby są w stanie przywołać pielęgniarkę. Jest to bardzo ważne, bo niestety ilość pielęgniarek na dyżurze jest zbyt mała, aby cały dzień móc doglądać jednego chorego.
Jednym z pacjentów przebywającym na tej samej sali wraz ze wspomnianym chorym był pan Kowalski. Był to pacjent z zespołem bólowym kręgosłupa, wymagający częstych iniekcji (zastrzyków) leków przeciwbólowych. Pielęgniarka przygotowała więc taki zastrzyk dla pacjenta Kowalskiego i przyszła do sali. Przychodziła ona tylko na dyżury, więc nie znała pacjentów hospitalizowanych. Nie wiedziała też o problemie w porozumiewaniu się z pacjentem z demencją.
Wchodzi więc z przygotowanym zastrzykiem na salę i zastaje tylko jednego, leżącego pacjenta. Pyta go więc:
– Pan Kowalski?
– Tak, tak – odpowiada nasz pacjent z demencją.
– Pana boli kręgosłup? Tak, tak – odpowiada nasz pacjent.
– Dostaje Pan wieczorem zastrzyk?- Tak, tak- odpowiada nasz pacjent.
– To chce Pan dostać zastrzyk? Tak, tak – odpowiada nasz pacjent.
Na szczęście, mimo potwierdzeń chorego, doświadczona pielęgniarka sprawdziła nazwisko na opasce chorego. Wtedy zorientowała się, że to nie jest pan Kowalski. Pacjent z demencją nie dostał zastrzyku, przewidzianego dla innego pacjenta, który w tym momencie był nieobecny na sali.
Identyfikacja pacjentów, będących na salach chorych obecnie wcale nie jest łatwa. Pacjent ma tylko małą opaskę na ręce i tylko dzięki niej można się upewnić, że o tego pacjenta nam chodzi. Co z tego wynika? Z tego wynikają sytuacje właśnie takie, jak opisałam lub podobne. Takie zdarzenia są częste, zwłaszcza na oddziałach neurologii. Każde podanie leku, wysłanie pacjenta na badanie, na konsultację, wymaga upewnienia się i sprawdzenia danych osobowych na małej opasce.
Dawnej wystarczyło podejść do łózka chorego i wszystko było jasne. Istniały karty gorączkowe, umieszczone na łóżku chorego, na których widniały czytelnie wypisane imię i nazwisko pacjenta. Mając przed sobą kartę gorączkową, można było zapytać podczas wizyty na przykład: „jak się pani dziś czuje, pani Zosiu?”. Dziś można zwracać się tylko bezosobowo.
Obecnie karty gorączkowe są zlikwidowane z powodu ochrony danych osobowych. Jest to w warunkach szpitalnych duże utrudnienie zarówno dla pielęgniarek, jak i lekarzy przychodzących często tylko na dyżury i nie znających pacjentów. A trzeba mieć świadomość, że rotacja pacjentów na oddziale jest duża. Średni czas pobytu pacjenta na oddziale neurologii, to około 10 dni. Więc jeśli ma się kilka dyżurów w miesiącu, to może się zdarzyć, że wszyscy pacjenci są dla lekarza czy pielęgniarki zupełnie nowi.
Trzeba być bardzo uważnym, aby nie doszło do pomyłki. Jedynym identyfikatorem są, tak jak wspomniałam małe opaski na ręce. A co w sytuacji, gdy pacjent z zaburzeniami zachowania zdejmie lub podrze opaskę? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy ochrona danych osobowych w tej sytuacji jest konieczna i powinna być tak restrykcyjnie przestrzegana? Czy może, za zgodą pacjenta, imię i nazwisko mogłyby być widoczne, tak jak to było praktykowane wcześniej?
Koniecznie napiszcie w komentarzu Wasze opinie 🙂
1 komentarz “Z życia szpitala – Pacjent z otępieniem”
Trudno powiedzieć co jest najlepsze. Te opaski są świetne…do chwili w której są. Chyba na nie właśnie trzeba liczyć.
Pozdrawiam.
Dorota