Dotychczas w zimie wyjeżdżałam w góry, zwykle polskie, czasem do Austrii czy Włoch, ale zawsze na narty i nie zmieniając klimatu. Tym razem odwiedziłam w zimie Lazurowe Wybrzeże.
Wybraliśmy się w zimie, ale na południu Francji zimy nie widać. Przylecieliśmy samolotem do Nicei i stamtąd, korzystając z pięknej słonecznej pogody i tylko mając plecaczki, udaliśmy się piechota do naszego hotelu. Było to około 6 km, ale wzdłuż wybrzeża, piękną nadmorską promenadą.
Gdy dotarliśmy spacerkiem do hotelu po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy na pierwszy spacer. Kolejnego dnia był zaplanowany wyjazd do Monako. Ale jak to na wyjazdach zawsze są jakieś zdarzenia. Około 5 rano usłyszeliśmy w hotelu syreny alarmowe. Wyły dość długo więc wszyscy wybiegli na korytarz. Po sąsiedzku mieliśmy dwóch Włochów, z których pierwszy już wracał z
recepcji.
Na pytanie, czy wie co się tło zamiast odpowiedzieć zrobił ręką ruch w poprzek szyi.
Ktoś się powiesił? To było moje pierwsze skojarzenie. Czułam się jak w horrorze Agaty Christie… Dopiero, gdy ponownie zapytałam mając chyba wystraszona minę powiedział: ktoś palił w pokoju papierosy.
Rano dotarliśmy do portu skąd odjeżdżał autobus do Monte Carlo. Jechał około godziny wzdłuż wybrzeża, więc droga była bardzo malownicza. W Monte Carlo nadal towarzyszyła na piękna słoneczna pogoda i kurtki można było schować do plecaka. Dotarliśmy do Kasyna, do ogrodów księżnej Grace oraz do teatru również jej imienia.
Dalej spacerkiem szliśmy mijając trasę wyścigów Formuły 1, piękne Centrum Medycyny Sportowej oraz Centrum Kardio i Torakochirurgii, hotele.
Zmęczeni spacerem usiedliśmy na kawę, bagietkę i francuskiego croissanta. Kolejny punk zwiedzania to zamek Grimaldich, na wzgórzu, ze zmianą warty co godzinę. Znajduję się tu też Katedra, w której księżna Grace brała ślub. Widok ze w wzgórza był piękny-na morze i okoliczne zabudowania. Nacieszeni pięknymi widokami wieczorem wróciliśmy do Nicei.
Kolejnego dnia zaplanowany był wyjazd Cannes. Dotarliśmy do dworca kolejowego, bo tym razem jechaliśmy pociągiem.
Pogoda nadal nam sprzyjała, było słonecznie i ciepło. Promenada nadmorska również piękna na końcu której dotarliśmy do
czerwonego dywanu i alei gwiazd, najbardziej rozpoznawalnego i znanego z festiwali miejsca w Cannes. Dookoła mnóstwo plakatów znanych aktorów, nagradzanych w kolejnych latach.
Ale bez ich obecności miejsce to nie zachwyca tak jak w czasie gali. Zachwycały natomiast piękne i potężne jachty przycumowane u nabrzeży portu.
Kolejno udaliśmy się na wzgórze z widocznym z daleka ruinami zamku. Widok na całe Cannes piękny i żal było wracać. Kolejny dzień spędziliśmy w Nicei. Zobaczyliśmy mały Notre Dame, tradycyjne francuskie karuzele, piękne hotele, promenadę nadmorska. Ponieważ było nadal pięknie i słonecznie nawet zamoczyliśmy stopy w morzu. Niepokój nasz jednak wzbudził tłum protestujących mieszkańców, maszerujący ulicami, z transparentami, okrzykami, ulotkami. Nie bardzo znaliśmy powód, ale kolejnym i wcale nie miłym zaskoczeniem była wiadomość, którą otrzymaliśmy od naszych linii lotniczych, że w związku z planowanymi nadal strajkami nie wiadomo czy jutrzejszy nasz lot dojdzie do skutku.
Cóż było robić?
Realizowaliśmy dalej swój plan zwiedzania. Wspinając się wysoko w górę po krętych schodach dotarliśmy do wodospadów, tarasów widokowych. Wtedy zrozumieliśmy patrząc na wodę, że jesteśmy rzeczywiście na lazurowym
wybrzeżu.
Nadszedł dzień lotu. Z niepokojem wyprowadziliśmy się z hotelu, bo nie było kolejnych informacji czy samolot wystartuje, czy lot nie będzie opóźniony albo nawet odwołany? Ale spacerując nad morzem widać było startujące samoloty, więc może i nasz poleci? Na lotnisko dotarliśmy tym razem autobusem. Ku naszemu zadowoleniu nic nie stanęło na przeszkodzie, aby o czasie i szczęśliwie wrócić do domu. Kraków, w którym wylądowaliśmy był cały w śnieżnej bieli.