Jak wspominałam, po zwiedzaniu Jamajki czekała nas na statku niespodzianka. Statek został przepięknie udekorowany choinkami, zielonymi girlandami, lampkami i bombkami, wprowadzającymi na statku świąteczny nastrój.

Po opuszczeniu Jamajki statek skierował się do Kolumbii, konkretnie do portu Kartagena de Indias. To jedno z piękniejszych miast karaibskiego wybrzeża. Już dopływając do Kolumbii uderzyły nas widoczne olbrzymie nowoczesne wieżowce.

Stare miasto Kartageny to kolonialna architektura, a późno hiszpańskie fortyfikacje wzniesione zostały w XVI wieku, rozbudowane w czasie wojen kolonialnych Hiszpanii i Anglii.
Oprócz spaceru starym miastem zwiedzaliśmy Museo de la Esmeralda, czyli muzeum szmaragdów, bo kolumbijskie szmaragdy są najbardziej niezwykłym owocem tej ziemi.



Następny punkt zwiedzania to sklep i kawiarnia z kolumbijską kawą. Kolumbia słynie z upraw kawy i zajmuje trzecie miejsce w świecie pod względem jej upraw. Poczęstowano nas świeżo parzoną (na naszych oczach) mocną kawą i po chwili odpoczynku udaliśmy się spacerkiem na rynek starego miasta.
Świąteczne dekoracje w 30 stopniowym upale nie robiły jednak takiego wrażenia jak w białej, śnieżnej scenerii.
Na rynku znajduje się posąg kobiety, z brązu, bardzo oblegany przez turystów, bo dotknięcie jej biustu ma gwarantować powrót do Kartageny. Wracając, pełni wrażeń zatrzymaliśmy się w papugarnii, przy małpkach i majestatycznych, pięknych, różowych flamingach.



Obcowanie z przyrodą i bliskość papug, małpek, flamingów tak nas zauroczyła i przedłużała się, że straciliśmy rachubę czasu i członkowie załogi wyszli po nas, aby nam przypomnieć że wnet odpływamy…
A Kolejna atrakcja już przed nami…