• Blog
  • O mnie
  • Kontakt
  • Konsultacja
  • Sklep
  • Opinie
  • Recenzje
  • POBIERZ E-BOOK
  • Zaloguj się
  • Blog
  • O mnie
  • Kontakt
  • Konsultacja
  • Sklep
  • Opinie
  • Recenzje
  • POBIERZ E-BOOK
  • Zaloguj się
Facebook-f Envelope

Studium wojskowe

image1-8

Dziś opowiem Wam o dodatkowych atrakcjach dla studentek medycyny, w czasie studiów medycznych. Były to zajęcia… wojskowe. A jak to wyglądało? Zaraz Wam to opiszę, od samego początku 🙂

Mój rocznik, po zdanych egzaminach i przyjęciu na studia, rozpoczynał zajęcia już we wrześniu. Był to miesiąc zgrupowania w akademikach, w tak zwanym hufcu pracy. Codziennie dowożono nas do pobliskich terenów leśnych, gdzie sadziliśmy drzewka. Mimo że wracaliśmy wykończeni, to hufce miały wielką zaletę – mogliśmy wszyscy poznać się jeszcze przed rozpoczęciem właściwych zajęć na pierwszym roku. To był duży plus.

Ja zostałam zakwaterowana w akademiku z koleżanką Marianną, z którą mieszkałam później przez długi czas na stancji. Razem uczyłyśmy się, spędzałyśmy wakacje, żeglowałyśmy po jeziorach mazurskich, jeździłyśmy na nartach. Przyjaźń ta przetrwała przez wiele lat.

WOJSKO I MEDYCYNA

Studia medyczne to również mundurowa służba wojskowa, prowadzona w ramach studium wojskowego. Dotyczyła zarówno dziewcząt, jak i chłopców. Zaczynało się od wezwania każdej z nas na komisję wojskową, na której określano kategorie- identycznie jak w komisji poborowej.

Gdy ktoś, ze względów zdrowotnych, nie mógł uczestniczyć w ćwiczeniach, miał zajęcia tylko teoretyczne (była to żartobliwie nazywana przez nas „V kolumna”).

Przez wszystkie lata studiów jeden dzień w tygodniu przypadał na wojsko. Każda z nas otrzymała mundur wojskowy, buty, ciężki płaszcz, szalik, rękawice, czapkę, pas i torbę. Mundur wojskowy i czapkę otrzymałyśmy na własność, a resztę, po zakończeniu studium, zdawałyśmy do magazynu. Buty były bardzo porządne, skórzane, wiązane na sznurówki, z podeszwą również skórzaną, ale tak gładką i śliską, że nie sposób było w nich chodzić. Jak sobie radziłyśmy? Gwoździem rysowałyśmy bruzdy poprzeczne na podeszwie, nalepiałyśmy na nią plastry, tak aby zwiększyć przyczepność do podłoża. Dopiero w tak przygotowanych butach, mogłyśmy poruszać się bez ryzyka upadków.

W porównaniu z ilością nauki, jaka nas obowiązywała – na anatomii, biochemii, histologii, czy innych przedmiotach, zwłaszcza na pierwszych latach studiów, dzień wojska był dla nas dniem wypoczynku.

Wszystkie studentki z roku, zostały podzielone na 2 kompanie – pierwsza to studentki wydziału lekarskiego, druga- studentki stomatologii. Kompanie z kolei podzielono na plutony.

Dowódcami naszych kompanii byli major Bugaj i major Kachel.

Zajęcia były urozmaicone, teoretyczne, praktyczne i w terenie. Dużo zajęć praktycznych, które odbywały się w terenie, bardzo lubiłyśmy – były one prowadzone na świeżym powietrzu, a tego bardzo nam brakowało. Pamiętam strzelanie do celu, rozbieranie i składanie karabinu KBKS (małokalibrowa broń strzelecka, karabin przeznaczony do szkolenia żołnierzy). Przy składaniu i rozkładaniu broni był mierzony czas wykonania zadania. Ćwiczenia trwały tak długo, aż były wykonane w wymaganym czasie.

A w terenie, oprócz strzelania do celu, były elementy musztry wojskowej. Zajęcia teoretyczne to zajęcia i wykłady, które odbywały się w salach ćwiczeń. Wojsko dziewcząt, nie było za bardzo poważne. Pamiętam, że w czasie niektórych, nieciekawych wykładów czytałyśmy książki, robiłyśmy różne rzeczy na szydełku lub na drutach. Takie to były czasy, że rękodzieła były w cenie.

Sama robiłam na wykładach czapkę z pętelek, a za pomoc w robieniu pętelek służył mi pasek torby ogólnowojskowej, bo tak ją nazywałyśmy. Wykładowcy byli, na szczęście dla nas, bardzo wyrozumiali.

Najwięcej problemów z mundurem miałyśmy w czasie dojazdów na studium, kiedy miałyśmy go na sobie. Byłyśmy roześmiane, rozgadane, zapominałyśmy, że jesteśmy w wojskowym stroju, a to zobowiązywało. Nasze zachowanie było często nieregulaminowe. Na przykład, w dni upalne, podwijałyśmy rękawy munduru lub rozpinałyśmy górne guziki bluzy, a nawet zdejmowałyśmy czapkę.

Nie zawsze też pamiętałyśmy o obowiązku oddawania honorów, czyli salutowaniu żołnierzom wyższym rangą. A takich często spotykałyśmy, zwłaszcza w czasie dojazdów na zajęcia, na peronach, czekając na pociąg czy autobus. Bardzo mało osób posiadało wtedy samochody, więc podróżowałyśmy środkami komunikacji publicznej.

I co wtedy się działo? Najczęściej grzecznie i z uśmiechem zwracano nam uwagę na nieregulaminowe zachowanie. Nigdy nie wyciągnięto z tego żadnych konsekwencji.

Co innego ze studentami w mundurach. Oni nie mogli sobie pozwolić na takie zachowania.

Były to też czasy hucznie organizowanych pochodów 1-majowych. Pamiętam jeden z pochodów, kiedy nasz rocznik musiał wystąpić na nim, w mundurach wojskowych. Było sprawdzanie listy obecności, sztandary, flagi. Kto pamięta te czasy, to wie, o czym piszę.

Dziś, po latach, bardzo miło wspominam zajęcia na studium wojskowym. Wszystkie ukończyłyśmy studium uzyskując stopień podoficerski – kaprala podchorążego. Podchorąży to tytuł wojskowy kandydata na oficera rezerwy bądź zawodowego, używany również w innych służbach mundurowych.

Obecnie niektóre uczelnie kształcą lekarzy dla potrzeb wojska. I tak na przykład studenci olsztyńskiej medycyny, będą mogli odbywać praktyki w wojskowych szpitalach klinicznych i uczestniczyć w badaniach finansowanych przez wojsko. Poza Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim, jeszcze Warszawski Uniwersytet Medyczny i Poznański Uniwersytet Medyczny mają podpisaną umowę współpracy z Wojskowym Instytutem Medycznym.

Tak właśnie wyglądała „przygoda” studentek medycyny z wojskiem.

Udostępnij:

PrevPoprzedni wpisAgresywny pacjent na oddziale
Następny wpisBIOFEEDBACK. CO TO JEST?Następny

Zostaw komentarz Anuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorce

Jestem lekarzem z 40 letnim doświadczeniem w pracy zawodowej, specjalistą neurologiem ze stopniem doktora nauk medycznych. Pracowałam w Klinice Neurologii Sląskiej Akademii Medycznej ( obecny Uniwersytet Medyczny) dochodząc do stopnia adiunkta i stanowiska zastępcy Kierownika Kliniki.

Przez 16 lat byłam ordynatorem oddziału neurologii i oddziału udarowego w Szpitalu Powiatowym w Świętochłowicach, a ponadto przez 5 lat także dyrektorem ds. lecznictwa tego szpitala. Pracując w tym szpitalu ukończyłam studia podyplomowe w GWSH w Katowicach – kierunek : zarządzanie placówkami służby zdrowia.

Poza tym od ponad 20 lat prowadzę w Katowicach samodzielną, neurologiczną praktykę specjalistyczną pracownię EEG ( elektroencefalografia ) a ostatnio od kilku lat również terapię ośrodkowego układu nerwowego metodą Biofeedback. Posiadam certyfikat z neurofizjologii kwalifikujący do oceny badań EEG oraz terapii biofeedback.

Prywatnie, mieszkam w Katowicach, mąż jest lekarzem, mam 3 wspaniałych, dorosłych synów, cudowne wnuki i kochanego psa.☺

Od kilku lat planowałam podzielić się moimi doświadczeniami z pracy zawodowej, spisując ciekawe przypadki, ciekawe zdarzenia humorystyczne ( bo i takie się zdarzają) oraz odpowiadać na częste pytania pacjentów.

Czytaj więcej

Pobierz bezpłatnie mój e-book:

Poularne artykuły

NEURONY LUSTRZANE
OTĘPIENIE U OSÓB MŁODYCH
DLACZEGO NIE MOŻESZ SPAĆ
PRZEWLEKŁY STAN ZAPALNY A PROCES STARZENIA SIE.
SKACZĄCE CIŚNIENIE KRWI-PRZYCZYNY
WAKACJE W TOSKANII
Facebook-f Envelope
  • Blog
  • O mnie
  • Kontakt
  • Konsultacja
  • Sklep
  • Opinie
  • Recenzje
  • POBIERZ E-BOOK
  • Zaloguj się
  • Blog
  • O mnie
  • Kontakt
  • Konsultacja
  • Sklep
  • Opinie
  • Recenzje
  • POBIERZ E-BOOK
  • Zaloguj się
Copyright© 2025