Kochani, dziś autentyczna historia, trochę jak z horroru, która wydarzyła się kilka lat temu na oddziale neurologii. Nie bez powodu wybrałam zdjęcie z gaśnicą na pierwszym planie. Będzie ona miała kluczowe znaczenie w historii, którą chce Wam opisać.
Otóż pewnego dnia na oddział neurologii został przyjęty pacjent z napadami padaczkowymi, w przebiegu choroby alkoholowej. Był to młody, około 40-letni mężczyzna, pierwszy raz hospitalizowany w naszym szpitalu. Odwiedzały go dwie siostry, bardzo często będące też pod wpływem alkoholu, aroganckie, roszczeniowe i generalnie trudne w kontakcie.
Nasz pacjent nie chciał się leczyć z alkoholizmu, więc napady występowały u niego często i w połączeniu z alkoholem zrobiły duże spustoszenie w jego mózgowiu. Oprócz tego stwierdzono wcześniej zespół organicznych zaburzeń zachowania. Pacjent od kilku dni przebywał już na oddziale, wykonane zostały podstawowe badania diagnostyczne oraz konsultacja psychiatryczna. Otrzymywał leki zlecone przez psychiatrę, ale pozostał nadal na naszym oddziale.
Na dyżurze w szpitalu obsadę pielęgniarską stanowią tylko dwie pielęgniarki na cały oddział. Do tego jest jeszcze lekarz dyżurny, który z racji pełnienia dyżuru jest nie tylko na oddziale, ale i w izbie przyjęć i często tam się znajduje, opuszczając oddział. Na oddziale nie ma ratowników, sanitariuszy, nie ma też ochrony.
Na jednym z dyżurów popołudniowych nasz pacjent zaczął się nagle dość dziwnie zachowywać. Był niespokojny, chodził po korytarzu, mówił, że idzie do domu. Zrobiło się głośno, co wzbudziło zainteresowanie i niepokój pozostałych chorych. Jedna z pielęgniarek, widząc dziwne zachowanie pacjenta, chciała go słownie powstrzymać i nakłonić do powrotu do swojej sali. Nie bardzo się to jednak udało. Musiała cały czas mu towarzyszyć, ponieważ nie było wiadomo, co pacjent będzie chciał zrobić i gdzie pójdzie.
Obok jego sali znajdowały się sale intensywnego nadzoru neurologicznego z pacjentami udarowymi. Gdyby pacjentowi udało się wejść na te sale, mogłoby się to bardzo źle skończyć dla leżących tam chorych… Na szczęście, w tym dniu dyżur pełniły dwie bardzo doświadczone pielęgniarki, pracujące na neurologii od wielu lat, które znały specyfikę oddziału i pacjentów, wiedziały zatem, jak się w takiej sytuacji zachować.
Niepokój ruchowy pacjenta trwał dość długo, a chory nie pozwolił zaprowadzić się na swoją salę. W pewnym momencie udał się w stronę schodów i windy, jakby chciał opuścić oddział. Kiedy pielęgniarka chciała go powstrzymać przed wejściem do windy, ten nagle ją zaatakował, uderzając swoją głową w twarz pielęgniarki. Uderzenie w twarz, w okolicy nosa pielęgniarki, spowodowało krwawienie i silny ból. Pacjent, widząc to, przestraszył się i zbiegł schodami na niższe piętro. Wyrwał tam ze ściany gaśnicę, wybił nią szybę, a potem wyskoczył przez okno na zewnątrz. Pielęgniarka, mimo kontuzji i krwawienia, pobiegła za nim. Widząc co się stało, zaalarmowała izbę przyjęć, a ci wezwali karetkę i policję.
Pacjent przeżył, został przewieziony do oddziału urazowego, z objawami urazu wielonarządowego. Pielęgniarka doznała uszczerbku na zdrowiu. Oprócz wielkiego stresu, jaki przeżyła, doszło rzeczywiście do złamania nosa. Skutkowało to długim okresem niezdolności do pracy. A pacjent?
Po zaopatrzeniu na oddziale urazowym, został przekazany po paru dniach z powrotem na nasz oddział neurologii. Z obiema rękami w gipsie z powodu ich złamania. Tym razem nie został jednak przyjęty na neurologię, tylko od razu został przekazany na oddział psychiatrii.
Zdrowie pielęgniarki poprawiło się na szczęście na tyle, że po leczeniu wróciła do nas do pracy.
Myślę, że warto o takich zdarzeniach pisać, bo być może większość nie zdaje sobie sprawy, jak wygląda praca w szpitalu, co może się zdarzyć na dyżurze, z jakimi problemami i z jakimi pacjentami często mamy do czynienia. Może dlatego też tak mało pielęgniarek chce pracować w szpitalu. Myślę, że może być to jeden z powodów.
Jak widzicie, niestety nie zawsze i nie wszyscy pacjenci są mili, grzeczni i zdyscyplinowani.
Są też agresywni, wulgarni, pijani… Na szczęście stanowią zdecydowaną mniejszość.