Dziś opiszę Wam historię z cyklu Z ŻYCIA SZPITALA.
Zdarzenie to miało miejsce w czasie, gdy pełniłam funkcję dyrektora do spraw lecznictwa, będąc równocześnie ordynatorem neurologii.
Dużo czasu spędzałam na pracy administracyjnej, papierowej, na spotkaniach, zebraniach w administracji szpitala. Było bardzo dużo problemów, bo szpital był zadłużony, jak większość publicznych placówek tego typu. Szukaliśmy dobrego sposobu na przetrwanie i wyjście z kryzysu (trudna sytuacja trwała dość długo, ale udało nam się ją panować).
Pewnego razu na jednym ze spotkań z dyrektorem naczelnym, dyrektor powiedział, że źle spał w nocy, że było mu duszno i teraz też niezbyt dobrze się czuje. Dodał, że gniecie go za mostkiem.
Może to serce? Zawał, to przecież choroba dyrektorów.
Powiedzieliśmy dyrektorowi, że w tej sytuacji najlepiej będzie, jak wróci do swojego gabinetu, a my zorganizujemy dla niego pilnie badania. Tak też zrobiliśmy. W niedługim czasie do dyrektora przyszła pielęgniarka z oddziału, żeby pobrać krew, głównie w celu sprawdzenia poziomu troponiny we krwi. Troponina to szybki test, przydatny w diagnostyce zawału mięśnia sercowego.
Naszemu pacjentowi zbadaliśmy tętno, a także ciśnienie tętnicze krwi. Były w granicach normy. Otworzyliśmy okno. Po chwili dyrektor powiedział, że czuje się już właściwie dobrze, że niepotrzebne to zamieszanie. Trochę uspokoiliśmy się, jednak dalej czekaliśmy na wyniki badań krwi.
W niedługim czasie odebraliśmy telefon z laboratorium. I co się okazało? Troponina była dość znacznie podwyższona!!!
Być może rozwija się zawał mięsnia sercowego! Bywają zawały bezbólowe, przechodzone przez pacjentów nie wiadomo kiedy, a tu były objawy, wystąpiło złe samopoczucie, duszności, ból w klatce piersiowej. No i wynik badania troponiny. Od razu zaczęliśmy działać.
Szybko zatelefonowaliśmy do ordynatora oddziału wewnętrznego, żeby powiadomić o sytuacji i prosić, aby przygotowano łóżko dla dyrektora, u którego jest poważne podejrzenie zawału mięśnia sercowego.
Dyrektor bardzo oponował, mówił, że czuje sie już naprawdę dobrze, że do szpitala nie chce, że po co ten szum i zamieszanie wokół jego osoby… Namówiliśmy go jednak, mówiąc, że to koniecznie. Został przyjęty na salę intensywnego nadzoru na oddziale wewnętrznym. Tam sprawnie przejęli opiekę nad naszym pacjentem lekarze interniści.
Dyrektor został podłączony do kardiomonitora, założono kartę obserwacji, zlecono też na cito badania laboratoryjne krwi, w tym kontrolę troponiny.
Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy wykonana drugi raz troponina była…. w granicach normy! Który wynik teraz uznać za właściwy? W ciągu godziny dwa różne wyniki… Ten pierwszy, sugerujący możliwość rozwoju zawału mięśnia sercowego, czy ten drugi, będący w granicach normy?
Niestety, takie sytuacje zdarzają się w szpitalach (na szczęście dzieje się to bardzo rzadko).
Bywało, że otrzymywaliśmy z laboratorium, w krótkim odstępie czasowym, dwa różne wynki. Tak, jak teraz.
I co wtedy? Który wynik jest właściwy?
W takich sytuacjach istotne są pozostałe wyniki badań, stan pacjenta i doświadczenie lekarzy. To ma decydujące znaczenie. Czasem trzeba wykonać badanie kolejny raz.
A co z naszm pacjetem?
Dyrektor pozostał na oddziale wewnętrznym przez kilka dni, na obserwacji. Okazało się, zawału nie było, pierwszy wynik badania poziomu troponiny okazał się błędny i spowodował całą tę sytuację.
Myślę jednak, że była to słuszna decyzja, bo w leczeniu zawału serca, podobnie jak w leczeniu zawału mózgu, czas podjęcia działań ma bardzo duże znaczenie. Troponina jest bardzo czułym markerem i jej podwyższony wynik zawsze nakazuje zachowanie dużej czujności.