Witajcie Kochani! Dziś początek nowego tygodnia, zatem pora na kolejny wpis na blogu 🙂 Tym razem historia z życia szpitala. Dowiecie się w niej, co przytrafiło się jednemu z naszych pacjentów, panu Kazimierzowi.
Zdarzenie miało miejsce kilka lat temu. Był to koniec roku, okres przygotowań do świąt Bożego Narodzenia. Dzień był już krótki, a zima bardzo mroźna. W takich okolicznościach, około godz. 23 pogotowie przywiozło do Izby Przyjęć pacjenta, znalezionego na ulicy. Mężczyzna w wieku około 50 lat, elegancko ubrany. Pacjent był bez kontaktu, nie spełniał poleceń, nie odpowiadał na żadne pytania. Stwierdzało się wyciek krwi z prawego przewodu słuchowego, co wskazywało na możliwy uraz głowy.
Co więc się stało? Nie było śladów urazu, nie czuło się zapachu alkoholu. Nie wiadomo było czy chorował i czy stosował jakieś leki. W dokumentacji szpitalnej nie było żadnej informacji o jego wcześniejszym leczeniu. Ze względu na brak wywiadu i prawdopodobny uraz, początkowo chory został zbadany na urazowej Izbie Przyjęć, z podejrzeniem urazu czaszkowo- mózgowego. Ponieważ możliwe były urazy również innych części ciała, wykonano szczegółowe badania: tomografię komputerową głowy, badania obrazowe kręgosłupa szyjnego, klatki piersiowej oraz jamy brzusznej.
Ze względu na duże zmiany w tomografii komputerowej głowy, chorego konsultowano w Klinice Neurochirurgii. Chory nie został zakwalifikowany do zabiegu operacyjnego. Pozostałe badania diagnostyczne i laboratoryjne krwi wypadły prawidłowo. Stwierdzono jedynie śladową ilość alkoholu we krwi. Ze względu na izolowany uraz czaszkowo-mózgowy, pacjent został przyjęty na nasz oddział neurologii.
Pacjent na sali intensywnego nadzoru neurologicznego
Podczas przyjęcia na oddział, pacjent nie odpowiadał na pytania, nie spełniał poleceń, w ogóle nie reagował na otoczenie. W badaniu tomografii komputerowej głowy stwierdzono bardzo poważne zmiany: złamanie kości czaszki, stłuczenie krwotoczne i obrzęk mózgu, przymózgowe krwiaki oraz krew w przestrzeniach podpajęczynówkowych. Badanie neurologiczne potwierdziło uszkodzenie mózgu. Pacjent był podsypiający, splątany, okresowo pobudzony, sprawiał wrażenie cierpiącego. Stan pacjenta był ciężki, wymagał intensywnej terapii i monitorowania. Przyjęty został na salę intensywnego nadzoru neurologicznego.
Przez kilka dni stan chorego nie zmieniał się znacząco i określany był jako bardzo ciężki. Pacjent nadal nie reagował na polecenia i nie odpowiadał na pytania, cały czas był monitorowany. Zastosowano intensywne leczenie, które po czasie zaczęło przynosić efekty.
W pewnym momencie stan pacjenta zaczął się poprawiać. Stopniowo zaczął nawiązywać słowny kontakt. Rozpoczęliśmy usprawnianie chorego i rehabilitację, zarówno funkcji ruchowych, jak i funkcji mowy. W związku z poprawą stanu zdrowia, został przeniesiony na oddział neurologii. Nie wymagał już dalszego monitorowania.
Pobyt na oddziale neurologii
Kontrolne badania tomografii komputerowej wykazały cofanie się zmian. Obrzęk mózgu ustępował, krwiaki zaczęły się wchłaniać. Stopniowo redukowaliśmy intensywną terapię. Oczywiście cały czas kontynuowana była rehabilitacja.
Po ponad miesięcznym pobycie na naszym oddziale, pacjent odzyskał sprawność ruchową i umysłową i został wypisany do domu.
Jeszcze przez kilka miesięcy przebywał na zwolnieniu lekarskim. Żegnając się z nami przy wypisie, dziękował, że uratowaliśmy jego życie. Do dziś pozostaje w okresowej kontroli w poradni neurologicznej. Wrócił do pracy na wcześniej zajmowane, kierownicze stanowisko i do wcześniejszej aktywności, uprawia sport, jeździ na nartach. Czuje się dobrze. Nie bierze leków.
A teraz najważniejsze – co się stało…?
Całego zdarzenia niestety pan Kazimierz, bo tak na imię miał nasz pacjent, szczegółowo nie pamiętał. Z informacji uzyskanych od niego oraz od zespołu pogotowia ratunkowego wynikało, że nasz pacjent owego feralnego wieczoru był na spotkaniu świąteczno-noworocznym.
Po zakończonym spotkaniu wracał do domu taksówką. Wysiadł z niej i gdy dochodził już do swojego domu, musiał poślizgnąć się na lodzie i upadł tak nieszczęśliwie, że uderzył głową o krawężnik. Stracił przytomność. Mogło to zakończyć się tragiczne, bo pozostawiony bez pomocy medycznej z pewnością by nie przeżył. Na szczęście, przypadkowi przechodnie szybko wezwali pogotowie i w ten sposób uratowaliśmy mu życie.
Dlaczego przytoczyłam tę historię? Ponieważ pokazuje ona, jak przez jedną chwilę nieuwagi, możemy wpakować się w ogromne problemy zdrowotne. Dlatego gorąca prośba do Was Kochani, dbajcie o siebie i bądźcie ostrożni, zwłaszcza że zima tuż za rogiem!