Dziś opis, jak przebiegała rehabilitacja pacjenta hospitalizowanego na oddziale neurologii, po przebytym udarze mózgu. Pacjent ten robił wszystko. aby szybko wrócić do zdrowia.
Rehabilitacja pacjenta z udarem mózgu, czyli mierz siły na zamiary
Udar mózgu to dla oddziału udarowego codzienność. Oddział udarowy w swojej strukturze zawsze składa się z sal z łóżkami intensywnego nadzoru medycznego, przeznaczonych dla pacjentów przyjętych z powodu świeżego udaru mózgu, wymagających monitorowania, a także sal wczesnej rehabilitacji neurologicznej, gdzie pacjent po udarze zaczyna być rehabilitowany. Po pobycie na sali wczesnej rehabilitacji pacjenci (w zależności od stanu klinicznego) są wypisywani do domu albo są przekazywani na oddział rehabilitacji neurologicznej, do dalszego usprawniania.
Jednego z takich pacjentów po udarze mózgu postanowiłam opisać. A dlaczego? Nie dlatego, że udar u niego był w jakiś szczególny sposób wart opisania. Wręcz przeciwnie, udar był dość typowy – pacjent miał objawy porażenia, a później dość znacznego niedowładu kończyn lewych. Był to mężczyzna w wieku ponad 70 lat, dość tęgi, z cukrzycą i nadciśnieniem. Pacjent był w logicznym kontakcie, nieco jednak spowolniały, a rehabilitacja przebiegała dość wolno. Chory przebywał już na sali wczesnej rehabilitacji neurologicznej, gdyż nie wymagał monitorowania i można było rozpocząć jego usprawnianie.
Pacjent potrafił siedzieć w łóżku, unieść lewą kończynę górną, był też sadzany w fotelu lub wózku inwalidzkim, po czym rehabilitanci pomagali stawiać go na nogi. Samodzielnie jednak nie potrafił tego jeszcze wykonać. Pacjent był bardzo chętny do ćwiczeń – dużo i często (w miarę swoich możliwości) ćwiczył samodzielnie i rehabilitacja zaczęła przynosić zamierzone efekty. Na sali, na której leżał nasz pacjent, zawsze stał z boku wózek inwalidzki, na który rehabilitanci codziennie go sadzali.
Na jednym z popołudniowych dyżurów, w czasie odwiedzin, pacjent poprosił swoją rodzinę, aby go posadziła do wózka i zawiozła do szpitalnego bufetu. Rodzina, po uzyskaniu zgody od pielęgniarek, zabrała pacjenta na wózku do bufetu. Po około godzinie wszyscy wrócili i rodzina poinformowała pielęgniarkę o powrocie pacjenta na salę. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale rodzina zostawiła pacjenta siedzącego w wózku inwalidzkim. Pożegnali się i wyszli. Pacjent posiedział chwilę, po czym postanowił spróbować stanąć przy wózku sam, bez asekuracji i pomocy, tak jak to robił wielokrotnie z rehabilitantami.
Czym się to zakończyło? Dużym hukiem, upadkiem pacjenta, ale nie na podłogę, tylko do środka oszklonej szafki z lekami, która stała obok.
Szyba w drzwiach, pod wpływem uderzenia i ciężaru pacjenta, rozbiła się, a pacjent dosłownie wisiał na resztkach szyby i metalowych wspornikach w drzwiach szafki. Zaczął się szamotać, co tylko pogarszało sytuację. Nagle wbiegła pielęgniarka, która widząc co się stało, próbowała pacjenta wyjąć z szafy. Niestety, sama nie dała rady, pacjent był ciężki, a szamotanina skończyła się nagłym silnym bólem oka pielęgniarki i odpryskiem szkła w jej oku. Do pomocy zjawił się na szczęście rehabilitant, który poradził sobie z pacjentem, ale sam poranił swoje ręce, które zaczęły krwawić. Pacjent nie został poszkodowany, gdyż był ubrany jak do wyjścia z oddziału, w dość gruby dres, który zabezpieczył jego ciało.
A pielęgniarka? Pojechała szybko, z bolącym okiem, na ostry dyżur okulistyczny. Okazało się, że odłamek szkła, który dostał się do oka, drażnił je, ale na szczęście nie spowodował poważnych i trwałych uszkodzeń.
Pracując na oddziale neurologii można zauważyć, że bardzo dobrze rehabilitują się ci pacjenci, którzy chcą być zdrowi, współpracują z rehabilitantami i sami ćwiczą, sami siadają, gimnastykują się. Przynosi to znacznie lepsze efekty, niż gdy pacjentowi niczego się nie chce, nie robi niczego, aby być zdrowym, a ćwiczeń wykonuje tylko tyle, ile musi i to bez nadmiernego entuzjazmu.
Tacy pacjenci wychodzą ze szpitala w dużo gorszym stanie.
Nasz pacjent był bardzo chętny do ćwiczeń i chciał szybko powrócić do zdrowia. Opisane zdarzenie nie zniechęciło go do dalszej pracy, co skutkowało znaczną poprawą jego stanu zdrowia i ustąpieniem niedowładu.
Mierzył siły na zamiary, nie zamiar podług sił – to tytułowy zwrot z Pieśni Filaretów Adama Mickiewicza, napisanej w 1820 roku. Wymowa zwrotu mówi o tym, że trzeba dostosowywać możliwości do zamiarów, stawiać sobie ambitne cele, a potem dążyć do ich realizacji. Tylko przy tak olbrzymiej motywacji, najdzie się w sobie tyle siły, by to osiągnąć.
Polecam, aby zapamiętali ten zwrot wszyscy pacjenci, którzy myślą, że już nic się nie da zrobić.
1 komentarz “Z ŻYCIA SZPITALA”
Proszę wybaczyć moją może zbytnią ciekawość, ale Pieśń Filaretów od razu skojarzyła mi się z Liceum Mickiewicza w Katowicach i zastanawiam się czy skoro jest Pani z Katowic to czy może jest Pani również absolwentką Mickiewicza?
Pozdrawiam
PS. Świetny blog 😉