Dziś zapraszam do lektury wspomnień, jak to w pamiętniku 🙂 Wspomnienia odległe, z czasów mojej pracy w Klinice Neurologii Śląskiej Akademii Medycznej (obecnie Uniwersytet Medyczny).
Wspomnienie dotyczy zebrania klinicznego, które miała poprowadzić nowa osoba w naszym zespole. Zależało jej więc na tym, aby dobrze się zaprezentować. Omawiany na zebraniu pacjent postanowił zrobić jednak psikusa… A jakiego? Zapraszam do lektury!
Z pamiętnika lekarza – Zebranie kliniczne
Praca w Klinice tym różni się od pracy w szpitalu, że lekarzy obowiązuje praca naukowa – pisanie publikacji naukowych, występowanie na zebraniach naukowych, konferencjach krajowych i zagranicznych oraz zajęcia ze studentami medycyny. Ćwiczenia z neurologii były na trzech semestrach, zatem studentów było dużo.
Co tydzień w klinice odbywały się zebrania naukowe, na których obecni byli zwykle wszyscy lekarze pracujący w klinice, stażyści, a czasami i studenci, którzy mieli w tym czasie ćwiczenia z neurologii. Było nas więc dość dużo. Część zebrań miała charakter dydaktyczny i omawialiśmy wtedy przypadki chorych, będących pacjentami na oddziale.
Zdjęcie własne: zespół lekarzy kliniki neurologii w latach 90-tych.
Wyglądało to tak: najpierw lekarz prowadzący danego pacjenta zapoznawał zebranych z historią jego choroby, z dolegliwościami, schorzeniami dodatkowymi, badaniem neurologicznym, z wynikami badań diagnostycznych, a następnie omawiany pacjent był proszony na to zebranie, aby można było go zbadać, zadać mu pytanie i ocenić jego stan neurologiczny.
Na jednym z zebrań, nowa w zespole koleżanka przedstawiała chorą z chorobą Alzheimera, równocześnie chorującą na cukrzycę. Z wywiadu wynikało, że pacjentka miała duże zaburzenia pamięci (główny objaw choroby) oraz że miała zaburzenia orientacji w czasie, miejscu i przestrzeni. Z tego powodu nie potrafiła powiedzieć, gdzie mieszka, jak się nazywa, gdzie się znajduje, ile ma lat itp. Problemy stwarzało jej codzienne funkcjonowanie. Tak wynikało z wywiadu, przedstawionego przez lekarza prowadzącego. Gdy koleżanka skończyła przedstawiać chorą i omawiać dane z historii choroby, poprosiliśmy pacjentkę na salę zebrań.
Pacjentkę wprowadzono na salę. Widać było, że jest podekscytowana tą sytuacją. Gdy usiadła i uspokoiła się, koledzy zapytali:
-Jak się Pani nazywa?
Ku zaskoczeniu wszystkich, pacjentka odpowiedziała, jak się nazywa.
-Gdzie Pani mieszka?
Znowu poprawnie odpowiedziała.
-Ile Pani ma lat?
Odpowiedziała po chwili również dobrze!
Koleżanka lekarka, przedstawiająca pacjentkę, była zaskoczona. Powiedziała do nas:
– Ale ona tego przecież nie wiedziała….
Wytłumaczenie tej sytuacji jest proste. Pacjentka oczywiście miała zaburzenia pamięci i najczęściej nie pamiętała swoich danych. Zaburzenia te spotęgowane były współistnieniem cukrzycy. Na zebraniu była poddenerwowana, podekscytowana liczbą osób patrzących na nią i nową dla niej sytuacją. Podniosło się więc u niej ciśnienie tętnicze krwi, poprawiło się ukrwienie mózgu i wystąpiła chwilowa poprawa pamięci.
Tak bywa u chorych z chorobą Alzheimera. W tej chorobie są dni gorsze i lepsze. Są momenty tak zwanego przejaśnienia, czyli lepszej pracy mózgu, manifestujące się poprawą chwilową, ale są w tej chorobie też momenty całkowitego wyłączenia, kiedy pacjent nawet nie rozpoznaje swoich bliskich. Taka to choroba.
Czy wiecie, że na świecie co 4 sekundy rozpoznawany jest jeden przypadek otępienia?
A jak można zapobiec tej chorobie? Pisałam o tym wielokrotnie, co pacjent sam może dla siebie zrobić. Znacie powiedzenie, że od choroby Alzheimera można uciec na własnych nogach?
No właśnie, uciekajcie więc od tej i innych chorób, chodząc na spacery, gimnastykując się, ćwicząc swoją pamięć. Pamiętajcie, że zawsze lepiej zapobiegać, niż leczyć.
A jakie znaczenie ma codzienna aktywność ruchowa? Przytoczę tu jedno z badań, wykonywanych u mężczyzn, podzielonych na dwie grupy, w zależności od dystansu, jaki przebywali pieszo każdego dnia, czyli od codziennej aktywności fizycznej. Po 3 latach podsumowano wyniki obserwacji. I co się okazało? U mężczyzn mało aktywnych stwierdzono o 80% zwiększone ryzyko demencji niż u tych, którzy dziennie pieszo pokonywali 3,5 km. Jak więc widzicie Kochani – nic za darmo, trzeba się trochę wysilić, aby być zdrowym 🙂